07 May, 2016

Domowe Parowozy



Nic mnie bardziej nie irytuje niż ludzie, którzy robią coś tylko dlatego, że jeszcze nikt im tego nie zakazał. Za każdym razem, kiedy czekając na czerwonym świetle aż znikną z pola widzenia wszystkie organy ścigania, jakiś kretyn pali stojąc na nawietrznej (oni zawsze stoją na nawietrznej), mam ochotę wsadzić mu tę fajkę w odbyt. Każdego debila, który wskakując do tramwaju po sygnale, jeszcze w locie bierze ostatniego bucha, by potem uraczyć resztę pasażerów 4 litrami dymu z niebieskich LD albo Chersterfieldów, wysadziłbym przez okno prosto na przelatującą na zewnątrz latarnię albo podłączył do sieci trakcyjnej.



Łapka w górę, kto nigdy tego nie doświadczył.


fot. Mazurek


Z pomocą mogły przyjść e-papierosy, ale zanim stały się na tyle popularne, by coś zmienić zakazano ich używania, a za chwilę, dzięki nowej ustawie, dostać je będzie trudniej niż  morfinę. Nie wolno już palić w pociągach, na dworcach i przystankach, w pubach, restauracjach i szeroko pojętych miejscach publicznych. Kiedyś moi koledzy musieli zgasić papierosa tylko dlatego, że akurat znajdowali się w przejściu podziemnym. Jak więc jest możliwe, że wciąż można palić przy dzieciach? Każdego dnia widzę co najmniej tuzin domowych parowozów złożonych, z 40-letniego komina z czterema zębami i IQ na poziomie płyty chodnikowej oraz pchanego przez niego wózka, w którym płacze duszące się od dymu niemowlę. Co ten mały biedny człowieczek ma zrobić? To samo dotyczy szarpanych za rękę pięciolatków, które wcale nie chcą bawić się z rówieśnikami, czy iść na lody, tylko uciec z tej chmury dymu.



Są już ostrzeżenia o skutkach palenia, których nikt nie czyta. Są zdjęcia wyniszczonych organów, które nawet zdrowe nie wyglądają ładniej. Niedługo znikną ze sklepów wszystkie mentole i inne smakowe, czyli dokładnie to, co przeszkadza najmniej.



fot. Mazurek


Zamiast umieszczać durne obrazki na opakowaniu, może lepiej wziąć kawałek kartki i umieścić w jakimś kodeksie czy innej konstytucji jedno proste zdanie: zakaz palenia przy dzieciach.


 L.




2 comments:

  1. Pamiętam, że jak byłam mała to mama miała w zwyczaju palić w samochodzie, więc zawsze robiłam wielką zadymę, żeby tego nie robiła. Chociaż zawsze otwierała okno i mówiła, że przecież wszystko leci na zewnątrz (nieprawda) to po paru akcjach w stylu "terror dziecięcy" przestała uprawiać ten precedens :D
    Jednak, można powiedzieć, że jestem trochę za to wdzięczna, bo przynajmniej aż do dziś nie tykam się papierosów i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.

    ReplyDelete
  2. Moi rodzice do dziś nie są w stanie zrozumieć, że nie każdy chce umrzeć akurat na raka płuc, a astma znikąd się nie bierze... W dodatku zawsze muszę mieć to szczęście, że na ulicy ktoś obdarzy mnie szczodrym buchem w twarz, czego absolutnie nie znoszę. A oprócz tego ten ohydny, wszechobecny smród i komentarze nauczycieli w gimnazjum, że śmierdzę jak popielniczka.

    ReplyDelete