„Zawsze myślałam, że na AWF-ie to się studiuje” sarkastycznie podsumowała M. moje próby znalezienia informacji w Internetach, kiedy to zawsze głośno mówię to o czym myślę.
Wróćmy
jednak do dzisiejszego poranka, kiedy to wprowadziliśmy w czyn nasze wielkie
słodkie kulinarne plany. Dla Laika kuchnia jest tak prosta jak topografia
piaskownicy. Przygotowaliśmy produkty, roztopiliśmy tłuszcz i zaczęliśmy po
kolei dodawać składniki. Przepis znamy na pamięć, co z precyzją szwajcarskiego
zegarka sprawdzaliśmy co każde 17 sekund w naszym Przepiśniku. Niestety już po 3 minutach niezbędny okazał mikser.
Ten sam, który od kilku dni powoduje pewną niezręczną ciszę (chyba, że akurat
jest włączony, wówczas słychać go nawet w Nowej Gwinei). M. z wdziękiem
tancerki zostawiła mi karton i lekkim krokiem wybyła do pokoju, zamykając za
sobą wszystkie drzwi. Nie zdziwiło mnie to jakoś szczególnie, czego nie mogę
powiedzieć o wspomnianym już urządzeniu. Z 5 dostępnych biegów dwa pierwsze właściwie
nie działają.
Od
trójki dało się słyszeć łagodny świst silniczka, szum powietrza i stukot łapek
do ucierania o garnek. A gdzie rzężenie, gdzie zapach zatartego silnika i ten zgrzyt
metalowych elementów? W tym momencie w kuchni pojawiła się M. W jej oczach radość mieszała się ze
zdziwieniem. To wszystko przez blokadę na łapki, która przez ostatnie dwa tygodnie
odsłonięta była do połowy. Brawo My.
Wciąż pozostały luźne elementy wewnątrz, tworząc naszą pierwszą kuchenną
grzechotkę, ale mikser naprawiony! Odetchnęliśmy z ulgą. Już nie trzeba szukać
paragonu wyrzuconego dwa miesiące temu, ani nieśmiało spoglądać na blendery w
sklepie.
Podbudowani tym wspaniałym wydarzeniem zasiedliśmy do śniadania.
Podczas gdy ja starałem się nie wylać kawy na trasie kuchnia – pokój M.
przygotowała rzeczy do prania. Zanim zasiedliśmy do jedzenia z łazienki dało się
usłyszeć wesoły stukot bębna pralki. Naszą gofrową ucztę (tak, na śniadanie były
gofry według specjalnego przepisu) przerwała M.
- Pralka nie pierze. Zobacz, zostały plamy.
- Może to przez kapsułki, że do
białego a nie do kolorów? Trzeba wsypać proszek.
Tak
też zrobiłem. Bohatersko zająłem się sprawą. Wziąłem swoje rzeczy, wsypałem
proszek, ustawiłem odpowiedni program i voilà. Wracamy do jedzenia. Oczywiście
jak to w weekend: każde z nas wlepione w ekran swojego laptopa po omacku szuka
kolejnego gofra albo kawy. Najważniejsze to nie odrywać wzroku od komputera i
nie włożyć ręki w kawę lub w powidła. Siedzieliśmy naprzeciwko. Co kilka
chwil kątem oka spoglądałem na M. Skupiona na swoich sprawach nawet nie
zauważyła, że pralka już skończyła. Ruszyłem ochoczo do łazienki, żeby nie było,
że nic nie robię. Odłączyłem pralkę, zakręciłem wodę, otwo… no właśnie. Blokada
drzwi nie puściła. Włączyłem pralkę, odczekałem i nic. Wyłączyłem odczekałem i
nic. Ustawiłem kolejny program, wyprałem drugi raz i nic. Instrukcja! Tam na
pewno jest coś napisane.
Napisane
jest. Na pewno. Jeżeli ktoś zna węgierski.
SZERVIZ. – 94. oldad - to chyba to.
Na wskazanej
stronie dowiedziałem się, że rzeczywiście nie znam węgierskiego, może z
wyjątkiem słów szerviz oraz egészségedre, które może okazać się mało przydatne,
jako, że oznacza na zdrowie. Z
instrukcji wiem też, że Whirlpool ma serwis w Budapeszcie oraz, że instrukcja
jest w 9-ciu językach, w tym po angielsku, francusku i… po polsku! Szybki skok
na stronę 46. SERWIS. Na tej samej stronie jest też DIAGNOSTYKA USZKODZEŃ.
Nie można otworzyć drzwiczek pralki:
- Upłynęła już jedna minuta od zakończenia prania, po
której następuje otwarcie elektrycznego zamka
drzwiczek?
- Upłynęła już jedna minuta od zakończenia prania, po
której następuje otwarcie elektrycznego zamka
drzwiczek?
TAK instrukcjo,
minęło zdecydowanie wiele takich minut. Wracam do rozdziału SERWIS.
Resztę
pozostawiam Wam…
Oznaczenie
modelu pralki: IGNIS AWF 505.
„Zawsze myślałam, że na
AWF-ie to się studiuje”
No comments:
Post a Comment