Przeglądając codzienną prasę trafiłem na łamiącą wiadomość, że producenci piwa postanowili podnieść ceny o ponad 40%!
Już wyobraziłem sobie protesty pod wszystkimi osiedlowymi sklepami, bojkot w supermarketach i rozpacz na wielu parkowych ławkach. A co ze studentami? To ogromny cios dla ich budżetu, większy niż odebranie zniżek na przejazd koleją.
Już pierwsze zdanie artykułu (a przeczytałem ich 3) rozwiało moje obawy. Podwyżki dotyczą jedynie opakowań, w dodatku tych zwrotnych, co oznacza, że to, co zostawimy przy sklepowej ladzie, będziemy mogli odebrać, gdy tylko pojawimy się tam ponownie po spożyciu zawartości.
Zmiana dotyczy tylko butelek zwrotnych. Dlaczego?
Jak tłumaczą przedstawiciele kompanii: produkcja nowych opakowań jest kosztowna, dlatego trzeba zmotywować konsumentów do ich zwrotu.
Jak powiedziała jakaś mądra pani z Carlsberga:
Dotychczasowa kaucja była niewspółmiernie niska do kosztów odtworzenia butelki. 50 groszy mocno motywuje ludzi, żeby odnosili ją do sklepu.
Wtóruje jej inna:
Z roku na rok sprzedaż piw w butelkach zwrotnych rośnie, jednak nie idzie to w parze ze wzrostem ilości zwracanych opakowań. Niska cena kaucji nie skłania piwoszy do tego, by oddawać butelki zwrotne do punktu sprzedaży
Naprawdę? Tak to widzicie? Aktualnie pod kuchennym zlewem posiadam kolekcję 30 butelek - wszystkie zwrotne - które bardzo chętnie zwrócę.
Dlaczego tego nie zrobiłem?
Bo procedura zwrotu butelki przypomina próbę wejścia do kwatery głównej pentagonu:
trzeba pokazać paragon zakupu, z tego konkretnego sklepu, do tego butelka też musi być ta sama. Jak można oddać butelkę po piwie X, gdy kupiło się piwo Y? Jakim prawem chcę oddać po malinowym, skoro kupiłem pszeniczne?
Kilka tygodni temu postanowiliśmy z M. odbyć podróż szlakiem zwrotnych butelek. Przygotowaliśmy się perfekcyjnie. Były paragony, czyste i suche butelki tego samego gatunku i marki. Pierwsze dwa sklepy poszły naprawdę gładko, zamieniliśmy pobrzękujące szkło na pobrzękujące monety, całe miliony monet (1,05zł w drobnych). Oczywiście problem pojawił się w kolejnym. Zaczęło się od tego, że średnio miłe panie przerzucały nas od jednej kasy do drugiej, od drugiej do punktu informacji, a potem do kolejnej kasy. Po 10 minutach znalazła się wreszcie osoba, która zdecydowała się dokonać tej (sądząc po ich zachowaniu, uwłaczającej) transakcji. Dostaliśmy formularz do wypełnienia. Do każdej butelki osobny. W dodatku okazało się, że jednego zakupu dokonaliśmy w kasie bezobsługowej - do tego potrzebny jest inny formularz. Naprawdę? 4 butelki i 5 arkuszy A4 + kopie, które zostają w sklepie. Połowa wniosków o unijne dofinansowanie wymaga mniej papierów. Było sobotnie, ciepłe popołudnie. Teraz, kiedy już wiem jak to wygląda wstawiam butelkę pod zlew i czekam na przypływ twórczej inwencji.
Bywa jednak i tak, że szafka jest pełna, bo wpadli znajomi na pogaduchy, każdy przyniósł małe co nieco, symboliczne 2 piwka. Niech tak przyjdą 2 razy i butelki stawiam nie pod zlewem, bo nie ma tam miejsca, ale w przedpokoju. Nie będę przecież każdego przed wyjściem pytał o paragon. Zwłaszcza, że nawet z takim, musiałbym odbyć Vuelta a Botella o długości większej niż kolarski klasyk. W takich wypadkach następnego dnia (następnego wolnego dnia) pakuję szkło do torby i idę do zaprzyjaźnionego sklepu, gdzie mogę oddać wszystko… za połowę ceny. Dlaczego? A, bo bez paragonu.
Mądre panie z biura uparcie twierdzą jednak, że “konsument jest leniwy i nie chce mu się odnosić butelek do sklepu”.
Jasne, że się nie chce. Oddanie 10 butelek zajmuje jakieś 3 tygodnie i trzeba pokonać milion kilometrów. Nawet naszym superoszczędnym autkiem to się nie opłaca.
Sklepy przyjmują butelki z paragonem tylko dlatego, że muszą. A i tak uwiera je to jak przysłowiowa drzazga w… tyłku. Tłumaczą, że nie mają miejsca na składowanie pustych butelek.
Przecież nie potrzeba do tego osobnego miejsca. Żadnych sterylnych warunków, ani chemicznych zabezpieczeń. To nie odpady medyczne, czy produkty łatwopalne.
Te sklepy, upchane w każdym schowku na miotły i zsypie na popiół, są po prostu za małe.
A może by tak zmienić jeden jedyny przepis?
Chcesz dostać koncesję na sprzedaż alkoholu (tak, całego asortymentu), musisz przyjmować wszystkie zwrotne butelki, w każdej ilości i bez paragonu. Nieważne, że “ten sklep nie sprzedaje piwa w butelkach” albo “akurat mamy pełny magazyn”. Oczywiście wiąże się to z obowiązkiem odbierania opakowań przez producentów, ale to oni rozpoczęli tę dyskusję.
Jeden paragraf, a tyle problemów rozwiązanych:
- butelki będa nie tylko zwrotne, ale i zwracane
- mniej butelek będzie zalegało w parkach, zaułkach oraz na śmietnikach
- klienci chętniej będą wybierali opakowania zwrotne, co wpłynie na spadek produkcji śmieci
- producenci odzyskają opakowania zwrotne, których koszt produkcji jest wysoki
Moi drodzy, nie ma za co.
Geniuszem się jest, a nie bywa.