Nikt
nigdy nie pytał gdzie się spotykamy. Wszyscy wiedzieli gdzie
jesteśmy. Przez te wszystkie lata na palcach jednej reki mogłem
policzyć dni, kiedy nas tu nie było. Przychodziliśmy wieczorem i
wracaliśmy rano.
Teraz nikt nie wie gdzie jesteśmy i wszyscy
pytają gdzie się spotykamy. Teraz pojawiamy się tutaj rzadziej niż
komety na niebie. Przychodzimy rano i wracamy wieczorem.
Dźwięki
nie do końca nastrojonej gitary, której towarzyszyły fałszujące
głosy wesołych i niezbyt trzeźwych studentów zastąpił szelest
wypisywanych mandatów przy akompaniamencie epitetów wykrzyczanych z
rozżalonych gardeł, a wszystko to pod czujnym okiem kamer, które
wkomponowały się w krajobraz tego miejsca niczym ogrodowy krasnal w
Parku Gaudiego.
Dlaczego?
Bardzo poważnie pytam: DLACZEGO NAM TO ZROBILIŚCIE? Dlaczego
zrobiliście to sobie? Dlaczego zrobiliście to temu miastu? Czym
wszyscy: i My i Wy i to Miasto sobie na to zasłużyliśmy?
Bo
tak bezpieczniej. Bezpieczniej i czyściej. Po nocnych spotkaniach
miejsce pełne śmieci nie przedstawia się reprezentatywnie.
„Spożywanie alkoholu sprzyja agresji, Wyspa jest miejscem
niebezpiecznym. Starsi ludzie boją się tam przebywać, a teren
miejski powinien służyć wszystkim mieszkańcom”.
Z
całym szacunkiem do porządku i bezpieczeństwa… Nigdy, NIGDY nie
widziałem by jakakolwiek starsza osoba była zagrożona przez
bawiących się studentów. Z jednej, bardzo prostej przyczyny:
emeryci w nocy śpią! A gdy już dotrą swoim spacerowym krokiem na
wyspę mogą zastać tam co najwyżej zbłądzonego łabędzia, który
szuka drogi do domu.
My
się bawimy. Nie jest to zabawa w paralizatory, gaz łzawiący i
kamienny deszcz. Nie ma tutaj agresywnych małolatów, którzy
czekają na prowokację, albo sami prowokują. Oni stoją przed
komisariatami, to tam jest niebezpiecznie. Je też zlikwidujecie?
Niebezpiecznie jest też w autobusach i na przystankach. Co do
porządku, to jedyną rzeczą, która może odstraszać potencjalnych
turystów są psie kupy pozostawione przez szczekające mopy tych
emerytów, którzy ze względu na kłopoty zdrowotne nie są w stanie
się schylić, żeby sprzątnąć przetrawioną karmę. Butelki i
puszki skrupulatnie zebrane i zgniecione o wschodzie słońca
czekają już w workach przed skupem surowców.
Co
za przypadek, że w tym samym czasie jak grzyby po deszczu rosną
pływające bary i restauracje zacumowane wokół, w których całkiem
legalnie można się napić, a jedyna różnica wynosi jakieś milion
złotych od litra, co według moich wyliczeń nie do końca jest
kompatybilne ze studenckim budżetem.
Fragment z filmu "Poranek Kojota"
Ja wiem, że trzeba z czegoś finansować przekazywane biskupom kamienice w rynku, z czegoś trzeba płacić przeciętnym kopaczom, którzy swoim stylem nie są w stanie zapełnić nawet w połowie wybudowanego specjalnie dla nich stadionu, do którego też przecież trzeba dopłacać.
Studenci
od zawsze byli częścią tego miasta. Nie popełnijcie błędu
sąsiadów znad Warty, którzy wszystkich adeptów wiedzy pod pozorem
rozwoju infrastruktury wyeksmitowali na peryferia. Miasto bez
studentów jest czyste i sterylne. Jak eksponat w formalinie. Będzie
pięknie, czysto i spokojnie. Zabraknie tylko życia. Emerytów
kiedyś zabraknie, a studenci, jeżeli raz wyjadą w inne miejsce, to
już nie wrócą. Jak bociany, którym jakiś głupiec zniszczył
gniazdo.
Niech
się dzieje tutaj wszystko. Koncerty, kino i bary na tratwach. Ale
nocą dajcie nam się bawić. Niech jeden z symboli tego miasta
przetrwa jak najdłużej.
No comments:
Post a Comment